środa, 26 września 2012

Rozdział siódmy

Jak postanowiliśmy podczas wspólnie zjedzonego obiadu, tuż po posprzątaniu wszystkich naczyń i brudów jakie pozostawiliśmy po sobie wyszliśmy na spacer po mieście. Wchodziliśmy we wszystkie małe uliczki i aleje. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego jak wspaniały jest Londyn... Co prawda mieszkam tu już wiele lat, ale niestety nigdy specjalnie nie zagłębiałam się w ukryte piękno tego miasta. Spacerowaliśmy tak przez godzinę śmiejąc się i żartując.
- Ej... - Nasze śmiechy przerwał głos blondyna, który wyglądał na oburzonego. - Czy wy wszyscy czasami nie zapomnieliście o czymś? - Mówiąc to przybrał poważny wyraz twarzy, przez co wszyscy przystanęliśmy odrobinę zdezorientowani.
-Nie Niall , myślę że o niczym nie zapomnieliśmy. - Rzuciła brunetka co sprawiło, że mina irlandczyka z poważnej zmieniła się na złowrogą.
- Nie wierzę w to co słyszę! - Założył ręce na klatkę piersiową, tupiąc przy tym nogą. -Przecież mieliśmy iść na "mały" deser! A ja biedny, chodzę tu z wami od ponad godziny, czekając na tę wspaniałą chwilę, aż wreszcie udamy się na obiecane lody, ale tak jak ich nie było, tak i nadal nie ma! - Mówiąc to robił dziwne miny i zabawnie gestykulował dłońmi.
- Ależ Niall! Oczywiście, że pamiętamy... To był... to był po prostu taki żart... Rozumiesz, chcieliśmy sprawdzić, czy masz poczucie humoru. Oblałeś. - Zaśmiałam się cichutko, chwytając blondyna pod ramię, ciągnąc go w stronę najbliższej lodziarni. Reszta przyjaciół ruszyła za nami..
Kiedy znaleźliśmy się na miejscu, nasza wyprawa tam, okazała się znacznie dłuższa niż ktokolwiek z nas przypuszczał. Taaak... Niall dorwał się do lodów co nie mogło wróżyć niczego innego. Zadziwia mnie ten chłopak, je tyle co my w szóstkę, razem wzięci, a nadal jest najprawdopodobniej najszczuplejszy z zespołu. Kiedy w końcu Horan po naszych tłumaczeniach zrozumiał, że powinniśmy już wracać gdyż za długo tam przesiadujemy, szybko zamówił dodatkowo trzy lody, po czym, popędzając siebie nawzajem, aby Nialler przypadkowo się nie rozmyślił, wyszliśmy z pomieszczenia. Ruszyliśmy w stronę naszego domu. W połowie drogi powrotnej załapała nas dość mocna ulewa.
Do domu wbiegliśmy cali mokrzy i zmarznięci. Każde z nas zajęło jakiś pokój bądź łazienkę, po to aby się przebrać. Na nasze szczęście  chłopcy mają u nas jakieś swoje czyste ubrania choć nie do końca wiem, skąd one się tutaj wzięły, ale nie wnikam. Kiedy wszyscy już byliśmy susi, przebrani, i ogrzani, Louis zaproponował jakiś seans filmowy. Claudia z Harry'm zajęli się przegryzkami, Zayn postanowił przeszperać wszystkie płyty DVD jakie mamy w tym domu, w poszukiwaniu jakiejś ciekawej, śmiesznej komedii.
Nie było nam dane jednak długo rozkoszować się filmem. Mulat wstając do łazienki po kilku krokach zachwiał się, po czym runął z głośnym hukiem na podłogę, na co wszyscy zawtórowali temu gromkim śmiechem. Po kilku sekundach miny nam jednak zrzędły, kiedy spostrzegliśmy iż Zayn nadal leżał plackiem na ziemi i ani myślał drgnąć. Claudia szybko zerwała się na równe nogi, po czym podbiegła do niego próbując go ocucić. Wszyscy siedzieliśmy jak sparaliżowani, patrząc z przerażeniem malującym się na naszych twarzach, w stronę mulata oraz przejętej ciemnookiej. Żaden z nas w tamtej chwili nie był w stanie odezwać się choćby słowem, panika wzrastała w nas z sekundy na sekundę.
- Liam! - Donośnym krzykiem zawołała dziewczyna. Liam zaraz po przygotowaniu przekąsek poszedł na górę i zaszył się w pokoju, prawdopodobnie rozmawiając przez telefon z Danielle, jego dziewczyną. Na szczęście Claudia wpadła na pomysł, aby go zawołać, ponieważ nikt z nas, oprócz oczywiście niej, nie potrafił racjonalnie myśleć w tamtym momencie. Payne był zawsze spokojny, ułożony i odpowiedzialny. Dzięki Bogu, że jest z nami ktoś taki.
Liam po minucie był już na dole, patrząc na nas widocznie zszokowany.
- Boże! Co się stało!? - Zapytał pełen obaw, łapiąc się za głowę.
- Błagam cię Liam, nie zadawaj żadnych pytań. Nie wiem, nie wiem co się stało. Ale proszę, dzwoń na pogotowie, szybko! - Prawie, że wykrzyczała, łamiącym się głosem Claudia, po czym zakryła twarz dłońmi, i rozpłakała się.
W tym momencie, u każdego z nas, w oczach pojawiły się łzy. Łzy smutku, strachu, miłości do przyjaciela, troski, oraz bólu.
Karetka przyjechała po niecałych dziesięciu minutach. Przez ten - jak wtedy się nam zdawało - długi, ciągnący się czas, nikt nie zdobył się na wypowiedzenie jakichkolwiek słów. Wszyscy siedzieli,kucali czy stali w zupełnym bezruchu. Myślę, że każdy z nas bał się choćby nawet spokojnie oddychać, aby nie zagłuszyć grobowej ciszy, jaka w tej chwili panowała w tym pokoju. Stary zegar, wiszący na jednej ze ścian, bezczelnie tykał, wydając za głośne dźwięki, przez co miałam ochotę wyrzucić go za okno. Kiedy dostrzegłam iż Claudia co chwilę sprawdza tętno naszemu przyjacielowi, moje zdenerwowanie z każdą sekundą rosło coraz to bardziej i bardziej.

Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, który nigdy tak na dobrą sprawę mi się nie podobał, podskoczyłam ze strachu, wyrwana z przemyśleń.
Claudia wypowiedziała szybkie " otworzę " po czym rzuciła się pędem w stronę drzwi.
- Co z nim będzie? - Zapytał któryś z chłopców. Zupełnie nie wiem, który z przyjacieli wypowiedział tych kilka słów, ale byłam jak gdyby w lekkim amoku, starając się opanować moje natrętne myśli, które nie dawały mi spokoju.
- Nie jesteśmy w stanie teraz nic stwierdzić. Wszystkiego dowiecie się w szpitalu. Czy jest tutaj ktoś, kto jest szczególnie bliski temu mężczyźnie? Ktoś, kto chciałby z nami pojechać? - Wszyscy spojrzeli w stronę Liam'a, a on zupełnie przerażony odmówił..To on zawsze miał najlepsze relacje z Zayn'em, to właśnie jemu Malik ufał bezgranicznie. To jemu potrafił powiedzieć co mu leży na sercu, i choć tak naprawdę wszyscy byliśmy przyjaciółmi, Zayn był bardzo nieśmiały, nie zawsze potrafił powiedzieć to mi, Claudii, Nialler'owi, Harry'emu bądź Lou, tylko to właśnie Payne był jego powiernikiem. Jeden z lekarzy z lekką niecierpliwością po raz drugi zadał te same pytanie.
- Liam, pojadę z tobą jeśli tylko zechcesz.  Nie możesz teraz go tak zostawić, on w tej chwili potrzebuje Ciebie najbardziej, rozumiesz? - Zaproponowała Claudia, kładąc w geście dodania otuchy, rękę na jego ramieniu.
- Dobrze, pojedziemy tam razem. - Wypowiedział to zdenerwowany, miętoląc swoją koszulkę w spoconych ze strachu dłoniach.
- Przykro nam, niestety tylko jedna osoba, może wsiąść z nami do samochodu. - Zmarszczyłam delikatnie brwi, kiedy usłyszałam wypowiedziane słowa.
- Czy nie zdaje sobie pan sprawy, jak ważny dla nas jest ten człowiek? Czy naprawdę nie ma pan serca? Nie może pan zrobić wyjątku? Nie dostrzega pan tego, że każdy z nas jest za bardzo roztrzęsiony tym co się niedawno stało, aby być w tej chwili samemu? Bez wsparcia bliskich? - Pytania wypłynęły z moich ust na tyle szybko, płynnie, na dodatek rozzłoszczonym tonem, iż lekarz zwyczajnie się zląkł, zgadzając się na to, aby Claudia dotrzymała towarzystwa Liam'owi.
Zabrali Zayn'a po czym szybko wyszli z domu zostawiając nas samych sobie.

Gdy tylko karetka odjechała z trójką naszych przyjaciół, my - popędzając siebie nawzajem - zabraliśmy wszystkie potrzebne nam rzeczy, zarzuciliśmy na siebie ciepłe bluzy, a na nogi buty. Wraz z Lou wyszliśmy prędzej niż Nialler i Harry, gdyż oboje jeszcze mieli coś do zrobienia. Kiedy zauważyłam, że Louis otwiera samochód, po czym wsiada do niego za kierownicę, szybko zareagowałam
- Louie? Ty sobie chyba żartujesz. Popatrz w jakim jesteś stanie... ręce ci się okropnie trzęsą... nie... cały jesteś roztrzęsiony, nie możesz w takim stanie prowadzić samochodu! - Podniosłam trochę głos.
- Mam iść sobie piechotą tracąc niepotrzebnie czas, kiedy jeden z moich najlepszych przyjaciół, właśnie trafił do szpitala, a my nawet nie wiemy co się z nim stało!? Cholera jasna! Nie bądź śmieszna, Annie! Wsiadaj i nie marudź! - Powiedział wysokim tonem, na co aż się przeraziłam. Nie słyszałam jeszcze nigdy Lou tak zdenerwowanego. Oparł się łokciami o kierownicę, chowając twarz w dłoniach. Szybko podeszłam do niego, otwierając drzwiczki samochodowe, po czym uklęknęłam tuż przy nim, kładąc dłoń na jego kolanie.
- Spokojnie Louis. Nie denerwuj się tak, Harry miał zamówić taksówkę, na pewno już to zrobił. Niedługo będziemy już przy nim. Bądźmy dobrej myśli, to na pewno nic poważnego, przecież Zayn jest silny... da radę. - Poczułam jak do moich oczu napływają nieproszone w tym momencie łzy, chciałam dodać sił przyjacielowi, a zamiast tego sama się zaraz rozpłaczę, świetnie... - Musi... on musi dać radę. - Mówiąc to, głos mi się załamał, co Tommo najwyraźniej wyczuł, gdyż szybko podniósł głowę, zerkając na mnie. Schowałam zapłakaną już twarz w obie dłonie, podniosłam się, po czym oparłam o samochód. Louis wyszedł z samochodu, a już po chwili mocno mnie do siebie przytulił.
- Martwię się o niego... każdy z nas się o niego martwi An... Nie możemy się załamywać... nawet jeszcze nie wiadomo co się stało, może po prostu zasłabł? Bądźmy dobrej myśli, skarbie. - Pogładził moje włosy, a chwilę później, czułam kolejne pary rąk mnie obejmujących po czym usłyszałam głosy osób szepczących ciche " wszystko będzie dobrze ". To był Nialler i Hazza. Kochani przyjaciele.

Wbiegliśmy szybko po schodach na czwarte piętro - gdzie znajdowała się sala, w której umieszczony został Zayn, dysząc, sapiąc, przeklinając pod nosem, ujrzeliśmy dwójkę przyjaciół, siedzących na krzesełkach przed drzwiami, za którymi leżał nasz przyjaciel, przytulających się. Pędem ruszyliśmy w ich stronę, przekrzykując siebie nawzajem.
- Spokój... ludzie! - Ogarnął nas co nieco Li. - Pojedynczo.
- Myślę, że każdy z nas chciał zadać jedno pytanie, lecz może w innej formie... - Powiedziałam drapiąc się po głowie. - Czy już wiadomo co z Zayn'em? - Poważna mina Liam'a i Claudii, oraz napływające do jej oczu łzy, nie wróżyły niczego dobrego. Wtuliła się bardziej w ramię Payne'a, szlochając cicho. Z drugiej strony, podszedł do niej Nialler po czym "przejął ją" delikatnie ją obejmując, i kołysząc w przód i w tył.
- Bo... Dosłownie pięć minut temu - Zaczął niepewnie, poddenerwowany Liam - Chwilę przed tym jak przyszliście, rozmawiał z nami lekarz... i on powiedział... - Przerwał, robiąc krótką pauzę między zdaniem, przełykając głośno ślinę.
- Liam... Dokończysz? - Wyszeptałam w jego stronę, siadając tuż obok niego, a ten objął mnie ramieniem.
- Powiedział nam, że Zayn ma guza na móżdżku i to on najprawdopodobniej sprawił, iż Malik stracił równowagę przy czym dość mocno uderzył głową o podłogę tracąc przytomność.
Wszyscy stali z otwartymi szeroko oczami, nie dowierzając słowom Payne'a. Przez myśl każdego z nas przeleciało mnóstwo różnych pytań. Jak? Dlaczego właśnie on? Czy z tego wyjdzie? Z wyjątkiem Claudii nikt nie płakał, przynajmniej każdy starał się pokazać, że jest silny, że sobie radzi. Nikt nie chciał płakać by nie pogarszać stanu psychicznego swoich przyjaciół. Nialler wtulił w siebie jeszcze bardziej Claudię by nieco stłumić jej płacz, a po chwili zaczął mówić do niej jak do płaczącego pięcio letniego dziecka. W szpitalu przesiedzieliśmy jeszcze kilka godzin  z nadzieją że Zayn zdoła się wybudzić. Co jakiś czas ktoś podchodził do dużych szklanych, od dołu w pół przyciemnianych okien by upewnić się, iż mulat nadal ma zakmnięte oczy. Na dworze robiło się coraz ciemniej. Pośród  nas trwał melancholijny nastrój i nawet wiecznie głodny Niall nie narzekał, żee od  bardzo dawna nic nie włożył do ust. Aby nie myśleć tak dogłębnie o tym, iż Zayn właśnie leży w sali obok, zupełnie nie kontaktujący ze światem wdaliśmy się w dyskuję na temat różnych pism i plotek, które będą nie uniknione. Po długich rozmowach postanowiliśmy, że to właśnie Liam będzie zobowiązany do tego aby powiedzieć o stanie zdrowia przyjaciela i o sytuacji jaka zaistniała nie do końca wyjawniając wszystko. Kiedy w sali Zayn'a usłyszeliśmy głośny trzask, poderwaliśmy się na równe nogi, po czym szybko wbiegliśmy do jego sali. Ujrzeliśmy tam zakłopotanego Malik'a, głupkowato się uśmiechającego. Zaśmiał się na widok naszych przestraszonych min.
- Cześć kochani. Właśnie próbowałem wstać, i jak widzicie... trochę kiepsko to rozegrałem. - Wskazał palcem na leżącą obok szafkę nocną.
- Zayn, idioto! Wiesz jakiego strachu nam napędziłeś!? W tej chwili mam ochotę Cię zabić, ale masz szczęście, że Cię kocham, przez co postanowiłam tego jednak nie robić. - Wypowiedziałam roześmianym głosem. Rzuciłam się jemu na szyję, przytulając go mocno do siebie, przez co o mało go nie udusiłam. Tak bardzo się cieszę, że już się wybudził. Po chwili, każdy z nas już trwał w uścisku, przez co stworzyliśmy tak zwanego " grupowego niedźwiadka" w naszym wykonaniu.
- Dość! Dusicie mnie! - Ledwo łapiąc oddech, wysapał mi do ucha Zayn. Zaśmiałam się tylko, rozluźniając trochę uścisk.Po chwili jednak Malik wyślizgnął się z objęć, rozkładając się na twardym, szpitalnym łóżku.
- Czy moglibyście mi powiedzieć... - Zrobił chwilę przerwy. - Czy wiecie może co mi dolega? - Niektórzy z nas spuścili wzrok na podłogę, za to inni rozglądali się po pomieszczeniu starając się uniknąć spojrzenia w czekoladowe oczy mulata. Po chwili jednak, do sali wszedł nasz wybawiciel - lekarz, który chciał porozmawiać z Zayn'em na osobności, przez co zostaliśmy wygonieni z pokoju.
Siedzieliśmy w ciszy na korytarzu, co chwila zerkając na drzwi, czy przypadkiem za moment nie zostaną otwarte. Po dziesięciu, strasznie ciągnących się minutach, wyszedł z nich lekarz, a my przepychając się nawzajem wbiegliśmy szybko do sali, w której siedział nasz przyjaciel, patrząc w jeden punkt, białej ściany, znajdującej się na przeciwko. Z Claudią szybko podeszłyśmy do niego - ja z jednej, siostra z drugiej strony - po czym przytuliłyśmy go mocno do siebie, gładząc go po plecach i głowie.
- Zayn... czy wszystko w porządku? - Zapytał zatroskany Harry, jednak nie doczekał się odpowiedzi. - Zayn? Będzie dobrze, jesteśmy z tobą.
Mulat popatrzył w stronę loczka ciepłym wzrokiem i uśmiechnął się lekko.
-Wiem.Dziękuję.-Pocałował mnie i bliźniaczkę w czoło na znak wdzięczności.Po czym wstał i przytulił każdego z chłopaków.Następnie znów usadowił się na szpitalnym łóżku.Patrzył na  każdego po kolei.Uśmiechał się widząc nasze zadowolone ryjce.Wdaliśmy się w krótką pogawędkę  śmialiśmy i planowaliśmy co bd rozbić z kilka dni.
-Nie chcę psuć wam planów ale, na pojutrze  mam wyznaczoną operację.Na szczęście nie groźną i nawet kiedy coś pójdzie nie tak to nie odniosę jakiś poważnych uszkodzeń.-Uśmiechnął się do nas.O dziwo nie sztucznie ale prawdziwie tak jak zawsze się do nas uśmiechał.Tak..brakowało mi go od kilku godzin.Zayn mimo tego wszystkiego i świadomości że dwa dni bd miał operacje nie przeżywał tego tak jak my.Był już prawie ranek więc poczekaliśmy aż pacjent zaśnie nie chcieliśmy żeby czuł się samotny. Kiedy  już słodko spał wyszliśmy z sali.Podziękowaliśmy doktorowi ze pozwolił nam zostać tak długo u przyjaciela co jak co ale godziny odwiedzin chorych są znaczne inne.Spotkaliśmy jeszcze panią sprzątaczkę którą przeprosiliśmy za to że musiała zostać znacznie dłużej w pracy i wyszliśmy.



                        ------------------------------------------------------------------------------------------
                                       Hej tu ja-ta gorsza.Postanowiłyśmy żę dodamy teraz bo Ania leci
                                                    o 4 rano do Egiptu.;  D Życzymy Ani miłej zabawy.A odnośnie
                                                      jej wakacji to bd chwila przerwy.Gdyż ona nie bd miała tam 
                                                        internetu no i nie bd miały jak pisać.Ale zaraz po tym jak 
                                                         przyjedzie to piszemy.No to chyba tyle.Pozdrawiamy,
                                                               życzymy miłej nocki i dziękujemy za czytanie
                                                                                            <33

czwartek, 13 września 2012

Rozdział Szósty


~ Perspektywa Annie ~
Po tym jak James wtargnął do naszego domu, szczerze? Totalnie zepsuł mi humor i chodziłam naburmuszona przez pół dnia, wyżywając się na wszystkich i wszystkim. Na prawdę nie lubię tego gościa. Kiedy Claudia raczyła zaszczycić nas - mnie i James'a, którego stanowczo wolałabym, żeby nie było - swoją obecnością, poszłam na górę, a w drodze do swojego pokoju zdążyłam już kilka razy wydrzeć się w stronę Harry'ego, który nie bardzo rozumiał o co mi chodzi. Przesiedziałam tam chwilę w ciszy, ale nie było mi dane nadużywać spokoju gdyż dwa natręty - a dokładniej Hazza i Lou - ciągle starali się mnie gdzieś wyciągnąć, poprawić humor, czy też sprawdzić co mi jest. Po pewnym czasie na szczęście udało się im wywołać u mnie uśmiech. Teraz żałuję mojego wcześniejszego zachowania, bo przecież oni nic mi nie zrobili, a ja wyzywałam ich od najgorszych, krzyczałam na nich, i wyganiałam z mojego pokoju, natomiast oni bardzo starali się mi pomóc. Czy oni nie są wspaniali? Nie każdy ma takich niesamowitych przyjaciół jakich mam ja. Gdy Hazza wreszcie uznał, że najlepiej byłoby się ubrać gdyż biegał tylko w bokserkach, zostałam sama z Lou w pokoju. Nie wierzę, że człowiek może być aż tak energiczny, optymistyczny, i radosny. Ciągle opowiadał jakieś wcale nie śmieszne kawały, które w jego ustach, przy tym jak gestykulował dłońmi, i co chwilę robił inną minę, wydawały się na prawdę bardzo zabawne. Niesamowity człowiek.Zazdroszczę mu trochę, też chciałabym patrzeć na życie przez różowe okulary.
- Louis.. czy ty zawsze jesteś taki.. hm.. radosny? - Mówiąc to, promiennie się uśmiechałam. Jego humor na prawdę udziela się wszystkim.
- Zazwyczaj. - Zaśmiał się, a ja cichutko zachichotałam.
Rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas, po czym do pokoju wszedł Hazza, który wpadł na świetny pomysł - a mianowicie, zaproponował zejście na dół, na śniadanie. Co prawda trochę już zgłodniałam więc nie zastanawiając się ani minuty dłużej wszyscy rozradowani udaliśmy się do kuchni.



Nie mogłam uwierzyć w to, co opowiedzieli mi chłopcy. Wiedziałam, że James zachowuje się agresywnie, ale nie przepuszczałam, że posunie się do takich czynów. Nie rozumiem Claudii, która znosi jego zachowanie i mimo wszystko - wciąż z nim jest, na dodatek twierdzi, że kocha go i to na prawdę mocno, a ja nie powinnam się w to wtrącać. Zapewniała mnie również, że Parker nigdy nie byłby w stanie jej uderzyć.. a jednak.. Może ona nie chce trwać w tym związku, lecz strach nie pozwala jej na zakończenie tego, co rzekomo między nimi jest? A może jest do tego zmuszana? Co chwilę w mojej głowie pojawiało się inne wytłumaczenie całej sytuacji, jednak nie mogłam nic stwierdzić, dopóki sama siostra nie zechce mi tego wyjaśnić. Gdy usłyszałam o dzisiejszym zajściu momentalnie, jak palcem odjął - mój głód zniknął, natomiast zamiast tego w moich oczach zebrały się gorzkie łzy. Zacisnęłam mocno ręce w pięści, a usta w wąską linię, po czym wyszłam z kuchni trzaskając drzwiami. Skierowałam się do mojego pokoju, po chwili siadając na łóżku. Oparłam się plecami o ścianę, pod brodę podciągnęłam kolana, które objęłam rękoma, a twarz schowałam w miejsce między nogami a klatką piersiową. Dałam łzom upust, by po chwili swobodnie spływały po moich polikach zostawiając za sobą mokre ścieżki, na których co chwila pojawiały się kolejne, słone, a zarazem gorzkie łzy. Mimo, że to nie mnie zranił ten drań, czułam niesamowity smutek, mój żołądek ścisnął się, a emocje, które we mnie buzowały, jeszcze to wszystko pogarszały. Miałam ochotę zabić tego dupka. Jakby nie patrzeć Claudia to moja siostra, a Zayn to mój przyjaciel. Nie dość, że oboje zostali skrzywdzeni fizycznie, Claudia ucierpiała również psychicznie... Przecież jak to ona twierdzi - kocha go... mocno go kocha, a on? On czasami na prawdę traktuje ją jak zwykłego śmiecia. Od kiedy pamiętam miałam z nią dobry kontakt, zawsze gdy tylko jedna była radosna, czy też smutna, z drugą działo się to samo. Martwię się o nią, ale chyba właśnie taka jest rola rodzeństwa.
Siedziałam dalej w tej samej pozycji, gdy nagle na plecach poczułam dotyk czyjejś dłoni. Automatycznie uniosłam głowę, nie zważając na to, że mój makijaż na pewno się rozmazał, a ja wyglądam - delikatnie mówiąc - odstraszająco. Koło mnie siedział Louis, uważnie mi się przyglądając. Dłonią gładził moje plecy, podejrzewam, że w geście pocieszającym.
- Annie.. - Wyszeptał to cicho, ale na tyle głośno abym mogła dosłyszeć. Jego głos był przepełniony.. troską. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale ja przysuwając się do niego, wtuliłam się w jego tors. Nadal płakałam. Po chwili się uspokoiłam, lecz nadal trwaliśmy w objęciu. Po chwili trochę się odsunęłam.
- Louis.. przepraszam.. nie mam pojęcia dlaczego tak zareagowałam, ale.. to wszystko chyba przez te emocje. Na prawdę ciężko mi z myślą, że ktoś zranił moją siostrę, a ona musi przez to cierpieć... Na dodatek zrobił to nic nie warty dupek... - Nadal patrzyłam mu w oczy, a ten pogłaskał mnie po mokrym od łez policzku, wycierając go przy tym.
- Nie martw się. Jest już dobrze... rozmawiałem z nimi... Może oboje nie wyglądali za dobrze zważając na to, że padał deszcz, na dodatek oboje prawdopodobnie płakali, to jest już lepiej. Znacznie lepiej. Ah, wracając do twoich słów - nic się nie stało.-Dorzucił do tego jeden ze swoich przesłodkich uśmiechów i obiął mnie ramieniem.Również ukazałam rząd zębów, na których znajdował się aparat ortodontyczny i zaraz po tym ni stąd, ni z owąd zaśmiałam się pod nosem.Biedny Louis, niestety nie wiedział o co chodzi.Przez chwilę, patrzył na mnie zdezorientowany, unosząc jedną brew ku górze.Otóż chodziło o to, że ja tutaj płaczę przejmując się siostrą, nie zdając sobie sprawy, że tak na prawdę ona czuje się już lepiej. Dodatkowo zabawnie musieliśmy wyglądać razem, gdy ten z ubrudzoną od mojego tuszu białą koszulką ( za co przeprosiłam go, podczas tłumaczenia mu mojej nagłej zmiany nastroju), obejmował mnie ramieniem i tym razem szczerząc się, a ja rozmazana, z czerwonymi od płaczu oczami, potarganymi gdzieniegdzie włosami, pociągając jeszcze nosem, z podkulonymi nogami, odwzajemniałam ten uśmiech.
-Możesz się jeszcze raz uśmiechnąć?
-Dlaczego?
-Bo wiesz..Nie wyobrażam sobie tego. - Kiedy to wypowiedział, znowu się zaśmiałam. Najzabawniejsze jest to, że jeszcze przed chwilą siedziałam tutaj, i wypłakiwałam się w jego koszulkę, a teraz jakby zupełnie zapominając o wcześniejszych wydarzeniach, po prostu się śmiałam. Z zatroskanego, przepełnionego opiekuńczością, poważnego człowieka, w minutę zrobił się ten sam, roześmiany, wiecznie żartujący chłopak, taki jakiego można zobaczyć w Video Diares. Czy mówiłam już, że przy nim nie można być przez dłuższą chwilę smutnym? Uśmiechnęłam się, spełniając jego prośbę, na co ten uniósł kąciki ust jeszcze wyżej. - Masz rację, komicznie to wygląda. - Pokiwał głową w górę i w dół.
- No wiesz... - Zarzuciłam moimi długimi, blond włosami. - Ja, kochanie, zawsze mam rację. - Poruszyłam teatralnie brwiami, na co Louis chcąc się nie zaśmiać, zachichotał cicho pod nosem, zakrywając usta dłonią, po czym znowu przybrał poważną minę.
-Czy ty Annie Holmes udasz się ze mną na dół na mym dzielnym rumaku?-Zadając to pytanie udawał że wsiada na konia przy czym co chwile zmieniał mimikę twarzy.Nie zastanawiając się zbyt długo mało wytwornie przystałam na jego propozycję(kiwając mu głową) i podobnie jak Lou udałam, że wsiadam na konia.Na dół "zjechaliśmy" przy dzikich okrzykach Tomlinson'a co od razu przykuło uwagę innych domowników.Zza drzwi kuchennych, wychyliły się dwie głowy, Zayn'a i Liam'a, zapewne chcąc sprawdzić co, lub kto, wydaje te dość dziwne odgłosy. Hazza natomiast, siedząc na kanapie, nogi położone miał na stole, a w uniesionej w stronę telewizora, który stał na przeciwko niego, ręce trzymał pilota, odwrócił głowę w naszą stronę, i z rozbawionym spojrzeniem, przyglądał się naszym poczynaniom. "Zeszliśmy z konia" tym samym zakańczając naszą niesamowicie ciekawą przejażdżkę.
- Dziękuję, dzielny rycerzu, za wybawienie mnie z paszczy okrutnego, a zarazem obrzydliwego smoka! Jestem ci wdzięczna do końca mego cennego życia! - Pocałowałam w policzek, uśmiechniętego Louis'a, który po moich słowach dumnie wypiął klatkę piersiową.
- Ależ nie ma za co... o pani. - Ukłonił się przede mną, po czym ucałował delikatnie moją dłoń, patrząc mi w oczy. Po chwili wyciągnął z kieszeni marchewkę, i głosem superbohatera powiedział - A teraz, przepraszam... lecę sprawdzić, czy w kuchni nikt nie potrzebuje przypadkiem mojej pomocy! - Wymachując marchewką, ponownie 'wsiadł na rumaka.' - Pędź jak wiatr, mustang! - I galopując, udał się w kierunku pomieszczenia, w którym znajdowali się Liam z Zayn'em. Wciąż rozbawiona zachowaniem przyjaciela, przysiadłam się do Hazzy, wyrywając mu z rąk pilota.
-Ej! Co robisz!?-Z wielkim oburzeniem zadał mi pytanie, patrząc na mnie w taki sposób, jakby zaraz miał się na mnie rzucić.
-Nie widać? Pilota ci zabieram... - Zachichotałam widząc jego poddenerwowanie. - Tak tylko chciałam sprawdzić czy nadal się tak denerwujesz gdy ktoś zabiera ci pilota.-Odpowiedziałam posyłając mu chytre spojrzenie i cwaniacki uśmieszek. Przy czym oddałam mu pilota, nie chcąc dłużej się narażać. -Co oglądasz?
-Sam nie wiem, jakiś durny serial, który moim zdaniem jest kompletnie bez sensu, ale nic innego, ciekawszego nie ma w telewizji, więc w zasadzie... jestem skazany na to. - Uniósł palca wskazującego, pokazując na telewizor. - Dotrzymasz mi towarzystwa?
-Pewnie. I tak nie mam nic lepszego do roboty. - Wzruszyłam ramionami, po czym uśmiechnęłam się i ułożyłam mu głowę na kolanach.
Znacie te uczucie kiedy tak na prawdę nie jesteś do końca pewny, czy zasnąłeś czy też nie? Niby słyszałam co, kto mówił, ale nie miałam siły, ani nawet też ochoty aby się odezwać choćby słowem, dodatkowo momentami w ogóle nie kontaktowałam. Tak, prawdopodobnie zasnęłam na kolanach Styles'a, ale przy tak nudnym filmie, to było aż do przewidzenia, na prawdę. Po chwili jednak szybko otworzyłam oczy, a nade mną pochylone były tak dobrze mi już znane twarze przyjaciół, którzy aktualnie znajdowali się w pomieszczeniu. Przejechałam delikatnie opuszkami palców po twarzy, po czym szybko na nie spojrzałam, i właśnie dotarło do mnie, o czym zebrane tutaj osoby, którym aktualnie niesamowicie było do śmiechu, wcześniej rozmawiały. Moja twarz była calutka w bitej śmietanie. Świetnie, znakomicie, ciekawe kto wpadł na tak błyskotliwy pomysł. Na szczęście słyszałam, co, kto mówił. Moje poliki momentalnie nabrały koloru czerwonego, ze złości rzecz jasna, zmarszczyłam brwi i złowrogo spojrzałam na...
- Louis! Debilu! Zlizuj to! - Podniosłam się gwałtownie z kolan Hazzy. Po czym założyłam ręce na biodra.
- Jak sobie życzysz. - Zaśmiał się Louis, wystawiając język.
- Czekaj, czekaj! Żartowałam! - Jasne,bo moim największym marzeniem było to, aby Louis Tomlinson zlizywał mi bitą śmietanę z twarzy... Ha!  - Już się nie gniewam. Na ciebie się nie da gniewać... popatrzcie tylko na ten słodki uśmieszek. - Powiedziałam do reszty przyjaciół, wskazując na uradowaną twasz Boo Bear'a. - Chodź tu do mnie pysiaczku! - Ten zadowolony, przybliżył się do mnie, widocznie nie do końca rozumiejąc o co mi chodzi. Szybkimi ruchami zaczęłam ocierać brudną, od słodkiej i swoją drogą pysznej bitej śmietany, o twarz Louis'a, z której po chwili zniknął szeroki uśmiech, a zastąpił go lekki grymas niezadowolenia. - Co się stało kochanie? Nie lubisz jak masz bitą śmietanę na twarzy? - Szybko powiedziałam, widząc jego krzywą minę. Zachichotałam pod nosem. - No właśnie. - Z wielkim uśmiechem na twarzy, zadowolona z siebie, ruszyłam do łazienki, myjąc klejącą się twarz. Po chwili obok mnie znalazł się Louis, robiąc to samo.

~ Perspektywa Niall'a ~

- Eh.. - Westchnąłem cicho. - Chodzi o wczorajszy pocałunek... Niby nic takiego i nie zrozum mnie źle ale nie chciałbym aby ktokolwiek inny o tym się dowiedział... Czy może zostać to pomiędzy nami? Nasza "mała" tajemnica?
- T..Tak...- Między nami zapadła uciążliwa cisza. Przykro było mi patrzyć na zdezorientowaną i pełną goryczy minę Claudii.
- Posłuchaj mnie - postanowiłem przerwać tę niezręczną sytuację - Nie chcę żeby wszystko się wydało bo...- Zaciąłem się przy czym krótką chwilę zastanawiałem się nad właściwym dobraniem słów.
- Bo? - Szybko dodała, przy tym niecierpliwiąc się.
- Boję się twojego chłopaka... dzisiaj pobił Zayn'a i uderzył Ciebie, a jutro czy za parę dni podejrzewam, że znowu zechce wtargnąć niezapowiedzianie do waszego domu i możliwe, że wtedy my będziemy u was, i nie wiadomo na kogo przyjdzie kolej... mogę to być ja, a może być to też Lo...
- Masz rację - Przerwała moją wypowiedź - Nie mogę was tak narażać.
Poddenerwowana szybkim krokiem wyszła, zostawiając mnie samego z natłokiem myśli w mojej głowie. Za chwilę obróciła się o 180 stopni i przyszła z powrotem.
- Nie siedź za długo. Na pewno zmarzłeś, rozchorujesz się. Do tego mogę się nawet założyć, że jesteś głodny. Przyjdź za chwilę do domu. - Na odchodne wykrzywiła usta, jak na moje oko w sztucznym uśmiechu i po kilku minutach weszła do domu.
Szczerze? Nie byłem głodny... Tak, ja - Niall Horan, nie jestem głodny. Dziwne? Może i tak, ale myślę, że to dlatego, iż dosłownie przed chwilą dopuściłem się kłamstwa... Kłamstwa w stosunku do mojej przyjaciółki... Ale co miałem jej powiedzieć? Prawdę? I co ona by sobie o mnie pomyślała? Wyśmiała by mnie, albo jeszcze gorzej... mogłaby się tym naprawdę przejąć, a po co jej dodatkowe zmartwienia? Bo przecież to, że ona podoba się mi - jej przyjacielowi, a ja zapewne jej w ogóle, byłoby dla niej trudne...

Otworzyłem drzwi do domu, po czym wszedłem do niego i aż się zdziwiłem, ponieważ nikogo nie było w salonie. Postanowiłem więc zajrzeć do kuchni, co okazało się trafnym pomysłem, gdyż tam właśnie znajdowali się wszyscy przyjaciele. Śmiali się i wygłupiali, a kąciki moich ust, na sam ich widok uniosły się ku górze. Czasami zastanawiam się jakie byłoby moje życie gdyby na mojej drodze nie pojawili się oni, najwspanialsi ludzie pod słońcem.
Przysiadłem się do nich, a po chwili dołączyłem do wspólnego żartowania. Kiedy minęło już kilkanaście minut, przeprosiłem wszystkich i wyciągnęłem Zayn'a na taras, aby móc z nim porozmawiać.
- Zayn... jak się czujesz? - Powiedziałem zatroskanym głosem. Przecież to mój przyjaciel, więc to raczej normalne, że się o niego martwię, tak?
- A jak mam się czuć? - Prychnął pod nosem. - Niedawno oberwałem po twarzy... Boli jeśli o to chodzi.
- Mhm, przykro mi... - Zayn wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, po czym odpalił jedną.
- Chcesz? - Podsunął mi paczkę pod sam nos, przenosząc na mnie pytające spojrzenie. Pokręciłem głową, na co on wzruszył ramionami, chowając fajki z powrotem do spodni. Chwilę staliśmy w ciszy, którą co jakiś czas przerwywał tylko odgłos, który towarzyszył, przy zaciąganiu się, i wypuszczaniu dymu. - Nialler? - Zaczął dość niepewnie brunet. Uniosłem jedną brew ku górze, przyglądając mu się uważnie. Musiało mu chodzić o coś ważnego bo widoczne było to, iż poczuł pewną nierównowagę psychiczną. Co jakiś czas otwierał buzię, jakby chciał już coś powiedzieć, jednak po chwili ją zamykał, po czym wnioskuję, że nie wiedział jak zacząć. - Chciałbym cię o coś zapytać... - Zamilkł na chwilę. - Nie mam zamiaru w jakikolwiek sposób cię urazić i mam też nadzieję, że nie stwierdzisz, że jestem wobec ciebie nachalny, ale... Claudia ..Ona ci się podoba, mam rację? - Moje serce automatycznie przyspieszyło. Nie chciałem okłamywać drugiej bliskiej mi osoby, dodatkowo drugi raz w ten sam dzień... Tylko co jeśli będzie miał mi to za złe? Jeśli nie spodoba mu się to? Jeśli wypnie się na mnie, twierdząc, że jestem niepoważny? Nie... Zayn... Zayn, on taki nie jest. Raz kozie śmierć.
- Tak, Zayn... ale skąd wiedziałeś? - Zapytałem zdezorientowany.
- Niall... jesteśmy przyjaciółmi. Znamy się już trochę czasu, i potrafię to odróżnić... - Wypiął dumnie pierś. - No, a to, że gdy dowiedziałeś się, że Claudia ma chłopaka, a w twoich oczach momentalnie pojawiły się łzy, po czym wybiegłeś z kuchni, to tylko taki mały dodatek. - Szturchnął mnie delikatnie w ramię. Zaśmiałem się cicho, na co ten uśmiechnął się szeroko. Usiedliśmy przy stoliku, chwilę jeszcze rozmawiając, co bezczelnie nam przerwano.
- Chłopaki! Zastanawialiśmy się, kto będzie robił dziś obiad, i wszyscy współnie doszliśmy do wniosku iż będziecie to wy. Jesteście za? Tak właśnie myślałem. Dlatego radzę wam się pospieszyć, bo jest już wpół do czternastej - Louis nie czekając na naszą odpowiedź, dopowiedział sobie sam, po czym szybko wszedł z powrotem do środka, szczerząc się jak głupi.
- Jak zwykle nas wkopali... - Zaśmiałem się. Po czym obydwoje udaliśmy się do kuchni.

- Chłopaki? Bo dręczy mnie takie jedno, maciupeńkie pytanie. - Zaczęła Claudia, a wszyscy spojrzeli na nią pytająco. - Jakim cudem nie spaliliście kuchni, obiadu, a na dodatek wyszło wam całkiem smacznie? - Tym razem wszyscy spojrzeli na nas, kiwając głowami na znak, iż ich również to zastanawia. Wraz z Zayn'em wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
- Właśnie jecie obiad, z naszego ulubionego baru, tuż za rogiem. - Tym razem w kuchni odbijały się dźwięki siódemki śmiejących się przyjaciół.
- Chłopaki... co myślicie o tym, aby wybrać się na lody po obiecie? Taki mały deser? - Annie wpadła na genialny pomysł.
- Taaaaak! - Krzyknęliśmy wszyscy zgodnie.



Witamy Was kochani po tak długiej przerwie :)
Przepraszamy, że tyle czasu czekaliście. Naprawdę, bardzo,
bardzo, ale to bardzo przepraszamy.
Postaramy się dodawać rozdziały częściej :)
+ W rozdziale mogą pojawić się błędy, ponieważ nie mamy siły
już na sprawdzanie ich. Po raz kolejny przepraszamy.
Kochamy Was x